Bella
Usiadłam na ławce w
okolicy ramp, na których jeździł Ryan. Jak byłam malutka, zawsze tu
przychodziłam i marzyłam o tym, że kiedyś też będę tak jeździć. W końcu kupiłam
sobie deskę i zaczęłam się uczyć sama.
Obok mnie znajdował się Justin.
Uśmiechnęłam się do niego, dając do zrozumienia, że zaczynamy. Jedną z nóg
położyłam na jego udzie, by zwisała swobodnie, a Justin on objął mnie w talii.
- Nie gniewasz się? W
końcu trochę cię wykorzystuję, prawda? – zapytałam.
- Bello, gniewać się na
ciebie? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Zaśmiałam się i
zerknęłam na skaterów. Brad, kumpel Ryana, pokazał na mnie i Justina palcem,
mówiąc coś, do stojącego obok kolegi. Chłopak skutecznie zmazał uśmiech z
twarzy Ryana. Udając, że ich nie widzę, spojrzałam na szatyna obok mnie i
cmoknęłam go w policzek.
Ryan puścił swoją
deskę, która momentalnie zjechała w dół rampy i ruszył w moją stronę.
- Uwaga, idzie –
szepnęłam, uśmiechając się szeroko.
Zbliżyłam się do
Justina. Nasze czoła i nosy się stykały. Powiedziałam mu wcześniej, że nie musi
robić niczego, czego nie chce. Niespodziewanie cmoknął mnie w usta. Jego wargi
były cudownie delikatne i ciepłe. Wyjątkowe. Uniosłam kąciki ust, wtulając się
w jego klatkę piersiową. Moje serce zabiło szybciej. Nie spodziewałam się, że mnie cmoknie. Właściwie byłam pewna, że tego nie zrobi. Chociaż, bardzo mi się to podobało.
- Co ty do chuja robisz
z moją dziewczyną?! – warknął Ryan, odpychając ode mnie Justina. – To tak
chciałaś ze mną rozmawiać?! – zwrócił się do mnie.
Nigdy w życiu Ryan na
mnie nie krzyknął. Aż do teraz.
Justin wstał, chcąc się
odsunąć, bym mogła pogadać z Ryanem. Dredziarz odwrócił się przodem do szatyna
i walnął go z pięści w szczękę. Przynajmniej tak mi się wydawało. Justin
zatrzymał jego rękę tuż przed swoją twarzą. Justin był niższy od Ryana, ale
bardziej umięśniony i przede wszystkim opanowany.
- To nie moja wina, że
traktujesz Bellę tak, że nie chce z tobą być – powiedział spokojnie Justin.
W oczach Ryana
zobaczyłam furię, szaleństwo. Szybko weszłam między chłopaków i wręcz
wrzasnęłam:
- Stop!
Spojrzeli na mnie
zaskoczeni. Nie wiem, co by zrobili, gdybym zareagowała później. Ryan jest zbyt
impulsywny. Nie pomyślałam o tym wcześniej, choć powinnam. Jeśli coś by sobie
zrobili, to byłaby moja wina.
- Justin, dziękuję, ale
czy mógłbyś...
- Nie. On zostaje. Chce
mieć wszystko jasne.
Usiadłam między
Justinem i Ryanem.
- Kim on dla ciebie
jest? – spytał dredziarz.
- Justin to mój
przyjaciel – odparłam. – Byłabym wdzięczna, gdybyś go nie atakował. Okej, skoro
mamy to już za sobą, to o czym chciałeś mówić?
- Bieber, tak? –
upewnił się Ryan.
Justin jedynie mruknął
pod nosem coś na kształt „tak”.
- Wytłumaczysz mi, od
kiedy przyjaciele się całują? – zwrócił się do Justina. Ironia, to chleb
powszedni dla Ryana.
- Równie dobrze, to ty
możesz nam to wytłumaczyć – wtrąciłam się i uśmiechnęłam się sarkastycznie,
nawiązując do sytuacji sprzed paru dni. Ryan uwielbiał sarkazm, ale to ja
urodziłam się z nim we krwi.
- Okej, ale ja
całowałem wolną dziewczynę – wytłumaczył.
- Wiem, że nie zawsze
mówię wprost, ale naprawdę powinieneś się domyślić, że już nie jesteśmy razem.
Justin tylko parskał
pod nosem.
- Bella, proszę. Wybacz
mi. Jesteś dla mnie naprawdę ważna.
- To ja już pójdę –
wymruczał wkurzony Justin.
- Justin, czekaj na
mnie. To zajmie mi maksymalnie 5 minut, potem będę wolna – złapałam go za przedramię, a on w odpowiedzi skinął głową.
Ryan przewrócił oczami,
poczekał, aż Justin odejdzie kawałek i kontynuował:
- Naprawdę mi na tobie
zależy, nie chciałem być dla ciebie wtedy tak niemiły i opryskliwy.
- Ale byłeś, Ryan. Ja
nie mam ochoty na związek, w którym nie będę mogła pogadać ze zwykłym kolegą.
Możemy zostać przyjaciółmi, bo jednak nie chce, żeby poprzednie trzy lata
poszły na marne – odparłam.
- W porządku, ale... Ja
będę o ciebie walczył – zapewnił mnie.
- Nie masz z kim
walczyć. Poza tym, nie chcę z tobą być. Spóźniłeś się o jakieś półtora roku,
przykro mi. A teraz idę, bo mam nadzieję na milszą resztę wieczoru. Trzymaj
się.
Cmoknęłam Ryana w
policzek, zostawiając go oszołomionego i poszłam w stronę Justina. Naprawdę nie
domyślił się, że mi się podobał? Przez t
r z y lata. Na szczęście, to już
skończony temat. Nie będę się zajmować przeszłością. W końcu, to co się stało,
to się nie odstanie.
Justin siedział na
murku, z wzrokiem utkwionym w ekranie telefonu. Jego włosy delikatnie oklapły i
opadały mu na czoło, więc co chwilę je poprawiał. Może to dziwne, ale jego
turkusowy T-shirt podkreślał brązowy kolor oczu. Krótkie, białe spodenki
idealnie komponowały się z całością. Właśnie podeszły do niego dwie dziewczyny
z aparatami i zrobiły sobie z nim zdjęcia. Mówił mi wcześniej, że jest naprawdę
niewiele miejsc, gdzie nie ma jego fanek. W skateparku się ich nie spodziewał,
ale rzeczywiście rzadko bywają tu dziewczyny. Może pochwalić by się przed
Justinem moją jazdą? Czy ja dobrze widzę, że tam jest David? On na pewno
pożyczy mi deskę. Zawsze ślinił się na mój widok. Dobrze, że schowałam do
torebki trampki. Usiadłam obok Justina i zdjęłam szpilki.
- Co robisz? – zapytał.
- Chcę ci pokazać jak
jeżdżę – odparłam, uśmiechając się szeroko.
- To może pójdziemy do
mnie? Mam przy domu całkiem niezłe rampy. Choć oczywiście, zrozumiem, jeśli
dobrze radzisz sobie tylko na tych, które znasz...
Co to ma być? Sądzi, że
jestem słaba, że źle jeżdżę? O nie. Nie będziemy się tak bawić. Z powrotem
nałożyłam buty na obcasie, wstałam i powiedziałam:
- To co, idziemy?
Chłopak zaśmiał się
tylko i zakładając czapkę na głowę i okulary przeciwsłoneczne na nos, ruszył do
auta, a ja tuż za nim Minęliśmy po drodze Ryana. Palącego Ryana. Westchnęłam
tylko i poszłam dalej.
*****
- Voilà – powiedział,
wskazując na rampy i podał mi jedną z desek.
- Dziękuję – odparłam i
uśmiechnęłam się.
- Mam pewną propozycję
– zaczął.
Odwróciłam się,
machając przy tym włosami. Zdjęłam z nadgarstka gumkę i zrobiłam sobie koka na
czubku głowy.
- Jaką? – zapytałam,
unosząc brwi.
- Pokażę ci coś na
desce, a ty spróbujesz powtórzyć. Jeśli ci się nie uda, zrobisz coś dla mnie, a
jak uda, to ja dla ciebie, a potem ty coś zaprezentujesz.
- A co miałabym zrobić?
- Zobaczymy, coś
wymyślę – uśmiechnął się.
- Okej, właściwie może
być cokolwiek, najwyżej cię pozwę – zażartowałam i wzruszyła ramionami. – Ale
najpierw chce trochę poćwiczyć.
- W porządku – zgodził się.
*****
Jeździłam prawie tak
dobrze jak Ryan, a Ryan był świetny, ale to co robił Justin, było niesamowite. Wszystkie
triki, które robił... Czy on urodził się z deską przy stopach? Oczywiście
przegrałam, więc byłam winna Justinowi dwie przysługi. Aż bałam się myśleć, co wymyśli.
- Słucham, co mam
zrobić? – uśmiechnęłam się. W końcu chyba nie będzie chciał mnie zbytnio
wykorzystać, prawda?
- Po pierwsze, to
proszę, żebyś ze mną zaśpiewała. Żebyś nagrała ze mną duet, na moją płytę –
powiedział, patrząc w bok.
Otworzyłam szeroko
oczy. Kompletnie mnie zatkało.
- To jakiś żart? –
wypaliłam.
- Nie. Wygrałem uczciwie
i to jest moje pierwsze zadanie dla ciebie.
Nie odpowiedziałam.
Właściwie to już o tym myślałam. Oczywiście nie poprosiłabym sama o to Justina.
Sądzę, że on rzeczywiście mógł mieć rację. Że każdemu trzeba pomóc, ale sama
nie wiem czy muzyka to rzeczywiście to, co chcę robić w życiu. Przecież mogę
być jak mama – uczyć śpiewu, albo pisać dla gwiazd. Z kolei nawet jeśli
zaśpiewam z Justinem, to nie znaczy, że od razu muszę zrobić karierę. Przecież
mogę się nawet nie spodobać.
- Gniewasz się? –
spytał, zerkając na mnie speszony.
- Nie. Właściwie, to z
chęcią z tobą zaśpiewam – uśmiechnęłam się.
- To może pójdziemy do
mojego studia? Nagramy tam coś twojego, żeby Scooter miał taki przedsmak. Bo on
też decyduje kto będzie ze mną śpiewał, ale na pewno się zgodzi – wstałem i
podałem jej rękę, żeby było jej łatwiej wstać.
- Ale ja nie mam tu
żadnych moich piosenek, niczego... – odparłam, podnosząc się z moją pomocą.
- To przecież nie
problem. Jaka jest twoja ulubiona piosenka? – spytał, prowadząc mnie w stronę
domu.
- Mogę zagrać i
zaśpiewać?
- Mówiłaś, że nie
masz... – zdziwił się.
- No ale znam większość
na pamięć.
- W porządku.
Poprowadził mnie obok
basenu, przez salon i kuchnię, schodami na górę i na górę. I weszliśmy do
ostatniego pokoju po prawej. Małe, przytulne pomieszczenie. Szare ściany.
Pomarańczowa kanapa obłożona kolorowymi poduszkami stała pod niedużym oknem.
- Usiądź sobie, ja
pójdę po coś do jedzenia i picia, okej? – zapytał Justin.
- Jasne.
Położyłam torebkę na
podłodze i usiadłam przy fortepianie. Starając przypomnieć sobie dźwięki,
nuciłam i podśpiewywałam. Zagrałam całą melodię i wstałam, by się troszkę
rozśpiewać. Stanęłam przodem do okna i zaczęłam rozgrzewkę.
Justin
Wziąłem ciastka na
talerz, dwie szklanki, sok i poszedłem na górę. Otworzyłem łokciem drzwi od
studia i zobaczyłem piękną Bellę. Uśmiechnąłem się i postawiłem jedzenie na
stoliku.
- Gotowa? – spytałem.
- Jasne – powiedziała,
siadając przy fortepianie. – Co mam robić?
-Po prostu graj i
śpiewaj.
*****
Nagrałem to już na płytę
i potem przekażę Scottowi. Bella poszła do łazienki, a ja zerknąłem na zegar,
który wskazywał godzinę 00:37. Jakim cudem?
- Wiesz, jestem już
trochę zmęczona, chyba będę się już zbierać – powiedziała blondynka, wchodząc
do mojego pokoju, do którego poszliśmy po nagraniu.
- Zaraz będzie pierwsza
w nocy – odpowiedziałem, ziewając.
- Co?! Jezu, muszę
wracać do domu. Ale co ja powiem mamie? – odparła spanikowana. Wyjęła z
kieszeni spodenek telefon. – Kocham Maggie. Powiedziała mojej mamie, że u niej
jestem, ale nie mogę teraz wrócić o domu, ani pójść do Mag, przecież u niej też
są teraz rodzice. Poszłabym do Ryana, ale pewnie nie będzie zadowolony...
- Spokojnie –
uśmiechnąłem się. – Możesz zostać u mnie.
- To nie problem? –
spytała.
- Żaden.
Zaprowadziłem Bellę do
łazienki i dałem jej moją koszulkę oraz spodenki do gry w kosza. Z szafki
wyjąłem jakiś żel, szampon i ręcznik i również jej podałem. Potem poszedłem do
pokoju gościnnego, by przygotować Belli łóżko. Później wróciłem do swojego
pokoju po telefon i napisałem SMS’a do mamy, pytając czemu nie ma jej jeszcze w
domu. Po chwili odpowiedziała, że zostaje na noc u Jasona, jej nowego chłopaka.
Ciekawe, kiedy Scooter
będzie miał chwilę na przesłuchanie piosenki Belli. Jestem pewien, że zgodzi
się, żeby Bella ze mną nagrała. Ma piękny głos. Z resztą cała jest piękna. Ma
cudowne brązowe oczy. Mógłbym w nich utonąć. A te śliczne blond włosy, idealnie
jej pasują.
Potrząsnąłem głową i
poszedłem do mojej łazienki. Nie mogę tak o niej rozmyślać, przecież dopiero co
rozstała się z chłopakiem, poza tym może już mnie nie nienawidzi, ale chyba
dalej nie ma mnie za przyjaciela.
Bella
Wyszłam spod gorącego
prysznica i wytarłam ręcznikiem swoje ciało, a włosy zawinęłam w turban.
Włożyłam rzeczy, które dał mi Justin i wyszłam z łazienki. Skierowałam się w
stronę pokoju chłopaka, chcąc zapytać, gdzie mam spać. Otworzyłam drzwi i
zobaczyłam szatyna, który stał, jedynie w bokserkach, tyłem do mnie. Mimowolnie
mój wzrok zjechał na jego pośladki. Przygryzłam delikatnie wargę. Były tak
idealnie wyrzeźbione. Odwrócił się, pokazując mi swój nieziemski kaloryfer.
- Coś się stało, Bello?
– zapytał, uśmiechając się bezczelnie, bo zorientował się, gdzie patrzę.
- Nie, dlaczego tak
myślisz? – odparłam, ale zaczerwieniłam się. Przecież ja się nie rumienię. Co
on ze mną robi?!
- Tak mi się tylko
wydawało... – wzruszył ramionami, gładząc się po mięśniach brzucha.
- Gdzie mam spać? –
wypaliłam od czapy.
Justin zaśmiał się i
powiedział:
- Zaprowadzę cię.
*****
Przeciągnęłam się i
chwyciłam swój telefon w dłoń. Siódma rano – nigdy nie umiałam długo spać.
Usiadłam na brzegu łóżka i zerknęłam na komodę, która stała naprzeciw mnie.
Była z jakiegoś jasnego drewna, które pasowało do ścian w kolorze latte. Nie
był to duży pokój. Właściwie pokoik. Pewnie jakiś gościnny, bo po co komu w
domu bezużyteczne pomieszczenia? Na szafce nocnej stał storczyk, a obok zdjęcia
młodszego Justina z niewysoką kobietą, pewnie jego mamą. Właśnie... Gdzie jest
jego mama?
Przetarłam zaspane oczy
ręką, wstałam i poszłam do łazienki. Na podłodze wciąż leżała moja torebka,
więc wyjęłam z niej kosmetyczkę. Odświeżyłam się trochę i poszłam do pokoju
Justina, w końcu to był jego pomysł, żebym została u niego. Teraz musi się mną
zająć.
Weszłam do pokoju
chłopaka i zobaczyłam jak słodko śpi. Kołdra, którą się przykrył spadła mu w
nocy na ziemię (no chyba, że specjalnie ją tam położył), więc znowu mogłam
podziwiać jego niezwykłą sylwetkę. Postanowiłam, że zrobię mu zdjęcie, takiemu
słodziakowi aż nie wypada nie zrobić. Dźwięk aparatu w moim telefonie go
obudził.
- Co ty robisz w środku
nocy w moim pokoju i czemu robisz mi zdjęcia? – wymruczał zaspany, nakładając
poduszkę na głowę.
- Jest już w siódma
trzydzieści, to dla ciebie środek nocy? A jak było po północy, to normalnie funkcjonowałeś,
a nagle poranek to dla ciebie noc, co ty wymyślasz? – zapytałam, siadając koło
niego i zabrałam mu poduszkę.
- Nieważne – potrząsnął
głową. – Czemu robisz mi zdjęcia?
- Musiałam –
powiedziałam, jakbym wyjawiała mu swój największy sekret. Ten jednak spojrzał
na mnie spod przymrużonych oczu, więc kontynuowałam. – Wyglądałeś tak słodko,
więc musiałam zrobić ci zdjęcie. Zobacz jak uroczo!
Podałam mu telefon.
- Zdjęcie jak zdjęcie –
wzruszył ramionami. – Droga Bello. Dlaczegóż to budzisz mnie tak wcześnie?
- Głodna jestem –
odparłam i jakby na potwierdzenie zaburczało mi w brzuchu.
Justin przeciągnął się,
ziewnął i usiadł na łóżku.
Justin
- Co chcesz na
śniadanie? – zapytałem Belli, która nawiasem mówiąc nieziemsko wyglądała z
rana. Choć chyba zawsze wyglądała nieziemsko.
- Loda.
- Bello, nie
wiedziałem, że ty taka niegrzeczna jesteś, ale jeśli chcesz loda, nie jestem w
stanie odmówić – zażartowałem, na co blondynka szturchnęła mnie łokciem i
zaśmiała się.
- Głupek – przewróciła
oczami i zaczerwieniła się. Bardzo słodko wygląda z rumieńcem.
*****
Po śniadaniu
składającym się z lodów waniliowych, malinowych i czekoladowych oraz po
zmienieniu przeze mnie tapety Belli na zdjęcie, które mi rano zrobiła,
odwiozłem ją do domu, a sam pojechałem do Christiana. Christian to mój
najlepszy kumpel, znamy się od lat i zawsze możemy na siebie liczyć. A teraz
potrzebuję się komuś wygadać.
- Normalni ludzie
zmieniają nastawienie do osoby z dnia na dzień? – zapytałem, siadając na fotelu
w pokoju Chrisa.
- Zależy. Sądzę, że
czasem tak – odparł. – A o co chodzi?
Opowiedziałem mu jak
poznałem Bellę, to co się ostatnio działo i jak to się stało, że u mnie spała.
- Nieźle, stary. Ale
nie potrafię zrozumieć, czemu po prostu jej nie odwiozłeś do domu, przecież
poradziłaby sobie. A ty zadałeś sobie trud, dania jej ubrań, przenocowania i w
dodatku nie zabiłeś jej jak obudziła cię o siódmej rano. Jak? – spytał zdezorientowany.
Jednak ja sam również nie
umiałem odpowiedzieć na jego pytanie. Gdyby jakakolwiek inna laska była u mnie
tak długo, nawet nie pomyślałbym o tym, żeby odwieźć ją do domu, a tym bardziej
przenocować u mnie, gdyby ktokolwiek inny mnie obudził tak wcześnie,
nawrzeszczałbym na niego i poszedł dalej spać. Bella ma na mnie duży wpływ. Przy
niej jestem inny.
- Oj, naprawdę nieźle,
Bieber. Wpadłeś po uszy – powiedział, kiedy przez dłuższą chwilę nic nie mówiłem.
– Ona ci się podoba!
- Nie może mi się
podobać, ona mnie nie lubi. Mówiłem ci, że jak mnie pierwszy raz zobaczyła, to
na mnie nawrzeszczała.
- Zaproś ją na randkę. Do
kina czy coś...
- Kino to zły pomysł,
ani pogadać, ani w spokoju posiedzieć. Przecież nie mogę tak sobie po prostu
pójść tylko z nią do kina, musiałoby być ze mną z pięciu ochroniarzy –
odparłem.
- To pójdźcie do ciebie.
Przecież masz salkę kinową. Ugotuj coś, będzie pod wrażeniem, jeśli jej coś sam
przyrządzisz.
- Okej, pomyślę o tym. Zwijam
się, dzięki stary – pożegnałem się z nim i wyszedłem.
Po powrocie o domu
zdecydowałem się i wybrałem numer Belli.
- Halo? – odebrała.
- Hej. Eee... bo ja
chciałem zapytać ,czy ty byś chciała może ze mną... Yyy... Jeśli tylko chcesz,
to może ze mną... – jąkałem się przy każdym słowie.
Chyba jeszcze nigdy mi
się to nie zdarzyło. Nigdy w życiu nie brakowało mi słów, jak zapraszałem
dziewczynę na randkę.
- Z chęcią się z tobą
spotkam – uprościła mi zadanie. – Dzisiaj?
- Jasne, przyjadę po
ciebie o szesnastej, w porządku? – odzyskałem pewność siebie.
- Świetnie, do
zobaczenia.
- Do zobaczenia –
powiedziałem i rozłączyłem się.
_________________
Wybaczcie mi, błagam, tę prawie dwumiesięczną przerwę. Ale mam nadzieję, że najdłuższy w historii tego bloga rozdział choć trochę Wam to wynagrodzi :)
Wakacje, wakacje, wakacje. Myślałam, że będę miała więcej czasu, że będzie więcej rozdziałów, a tu nie jestem pewna czy kolejny pojawi się do końca sierpnia, bo choć mam plan, ciężko mi ostatnio złapać wenę, aczkolwiek obiecuję, że dodam najszybciej jak tylko będę mogła.
Z tego rozdziału nie jestem do końca zadowolona, bo nic takiego się właściwie nie wydarzyło, ale mam nadzieję, że nie jest tak tragicznie i że w następnym akcja się choć odrobinę rozwinie :)
Jeśli Wam się podoba, to komentujcie, proszę, to dla mnie naprawdę duża motywacja, bo jak widzę niewiele komentarzy, to nawet nie chce mi się pisać, bo dla kogo?
Jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, zapraszam do zakładki po lewej stronie.
Macie może tumblra? Jak tak, to zostawcie w komentarzu adres, z chęcią zaobserwuję :)
A i jeszcze jedna sprawa! Podoba Wam się wygląd bloga? Czy powinnam zmienić? Odpowiedzcie w komentarzach :*
Kocham, do następnego :*