Bella
Po
raz kolejny wybrałam numer Ryana i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Ciągle miał
wyłączony telefon. W takim razie zadzwoniłam do Maggie. Muszę przecież
opowiedzieć jej o wczorajszym wieczorze. Chyba by mnie zabiła, jakby ktoś przed
nią dowiedział się, że był u mnie Justin.
-
Hej Bells – powitała mnie swoim radosnym głosem.
-
Za piętnaście minut u ciebie będę, okej laska? – zapytałam.
-
Jest dopiero 10, a ja...
-
A jak ci powiem, że widziałam się wczoraj z Justinem? – przerwałam jej, na co
ona cicho pisnęła.
-
Piętnaście minut i ani sekundy dłużej – zagroziła.
Zastanawiałam
się tylko czy powiedzieć jej o wszystkim, co się wczoraj działo. Mag to moja
najlepsza przyjaciółka, ale jest bardzo emocjonalna, więc zaraz zaczęłaby
mówić, że Justin to mój książę na białym rumaku.
Poszłam
do garderoby i granatowe, krótkie spodenki i duży biały T-shirt zamieniłam na
czarne rurki i bordową bluzkę z dekoltem w serek. Na stopy wsunęłam szare
trampki. Chwyciłam torebkę, przełożyłam ją sobie przez ramię i zeszłam na dół.
Zaglądnęłam do salonu, gdzie siedziała moja mama.
-
Isabello, wychodzisz? – zapytała odwracając głowę w moją stronę.
-
Tak, idę do Maggie.
Nie
cierpię jak ktoś zwraca się do mnie pełnym imieniem. Wolę już samo: „Bello”.
-
W porządku, ale czekaj jeszcze chwilkę. Co to był za chłopiec, któremu
otworzyłam wczoraj drzwi? – a już myślałam, że nie wspomni o wczorajszej
wizycie Justina. – Skąd mogę go kojarzyć? Wydawał mi się jakiś znajomy.
-
To Justin Bieber, mamo. I uprzedzając twoje kolejne pytanie: poznała go Maggie
i mi przedstawiła. Przyszedł wczoraj, bo usłyszał jak śpiewam i uznał, że
pomoże mi się wybić w świecie show-biznesu.
-
Zaproś go dzisiaj, sama z chęcią poznam Justina – uśmiechnęła się.
Boże,
moja mama chce poznać Biebera? Czy ona nie wie, dlaczego Carmelity już z nami
nie ma? Westchnęłam, ale zgodziłam się i wyszłam z domu.
Justin
Obudziło
mnie słońce wpadające do pokoju przez niezasłonięte rolety. Zerknąłem na zegar
elektroniczny stojący na szafce przy moim łóżku. Dziesiąta dwadzieścia cztery.
Ziewnąłem i przeciągnąłem się. Chwyciłem swojego iPhona i zobaczyłem jedno
nieodebrane połączenie. Kto mógł dzwonić do mnie tak wcześnie? Numer nie był
zapisany w moich kontaktach (chociaż może był... czasem same mi się usuwają),
więc uznałem, że jeśli ktoś będzie coś ode mnie chciał, to zadzwoni jeszcze
raz. I jak na zawołanie wyświetliło się połączenie.
-
Halo? – odebrałem, jeszcze troche zaspanym głosem.
-
Justin? – zapytał dziewczęcy głos w telefonie. – Tu Bella. Obudziłam cię?
Uśmiechnąłem
się, choć wiedziałem, że tego nie zobaczy.
-
Nie, przed chwilą wstałem.
-
O, to świetnie. Słuchaj, bo jest taka sprawa. Po pierwsze twoja bluza, a po
drugie wykrakałam i moja mama chce cię poznać. Ale nie bój się, chodzi jej
tylko o to, że jesteś taką gwiazdą, bo wiesz, ona jednak uczy tego śpiewu i
podziwia twój głos, jego zmianę i w ogóle. No ale co ja ci będę tłumaczyć, jak przyjedziesz, to z nią
pogadasz. To na którą możesz być?
Ta
dziewczyna to ma gadane. Raz jest wredna, każe mi spieprzać, a następnym razem
jest miła, urocza i nieśmiała. A potem jeszcze jest pewna siebie i zabawna. Co
ona jest bipolarna?
-
Po południu? Pasuje ci piętnasta? – spytałem, śmiejąc się sam do siebie z moich
przemyśleń.
-
Będzie świetnie, to do zobaczenia. Pa – rozłączyła się, nie dając mi szansy na
odpowiedź.
*****
Trzasnąłem
drzwiami od mojego czarnego Fiskera Karmy. O dziwo nie jechał za mną żaden
paparazzi. „Śledził” mnie jedynie Kenny. Skinąłem na niego głową, a on
zaparkował tuż za moim autem. Nałożyłem kaptur na głowę, okulary na nos i
ruszyłem w stronę domu Belli.
Stojąc
przed drzwiami, podciągnąłem spodnie i zapukałem. Usłyszałem słodki głos Belli:
„Ja otworzę mamo!”
-
Hej Justin – blondynka uśmiechnęła się do mnie, zapraszając do środka.
-
Hej – odpowiedziałem jej tym samym.
Bella
Położyłam
torbę na łóżku i związałam włosy w niedbałego koka. Nie przebrałam się, było mi
wygodnie, choć zdecydowanie wolałabym szorty i krótki rękawek, bo na dworze –
gorąco. Jestem zbyt leniwa. Może potem zmienię strój. Miałam jeszcze trochę
czasu do przyjazdu Justina, więc spojrzałam na mój regał z książkami. Jeździłam
wzrokiem, po czytanych przeze mnie kilkakrotnie lekturach. W końcu zauważyłam mój
stary pamiętnik. Nie pisałam w nim nic już chyba ze 3 lata... Chwyciłam go w
rękę i usiadłam na fotelu.
Pamiętniczku!
Ciągle
myślę o Carmel... Tęsknię za nią, przecież byłyśmy tak blisko. Pamiętam jak w
piąte urodziny niosła tort i upadła i miała w nim całą twarz. Jeżeli
kiedykolwiek spotkam tego pajaca Biebera, to obiecuję, że go zabiję. No może
nie zabiję, ale nienawidzę go. To przez ten jego pieprzony koncert Carmel tu
nie ma. Gdyby tam nie poszła, nic by się nie stało. Gdyby nie próbowała się
wkraść za kulisy, wracałaby wcześniej, może wszystko byłoby w porządku. Nie
mogę uwierzyć, że policja nie ma żadnych śladów. Nie mają pojęcia co się z nią
stało. Przecież to niemożliwe, żeby ot tak zniknęła, wyparowała. Była moją i
Maggie najlepszą przyjaciółką. Całe życie spędziłyśmy razem. Ale ja się nie
wierzę, że nie żyje, choć policja ma takie podejrzenia. Carmelita Milagros
Guerrier żyje. Jestem tego pewna. Może to jakaś taka nasza więź, ale ja wiem,
że żyje...
Spojrzałam na sufit i
przymknęłam powieki, nie dając słonym kroplom wylecieć z moich oczu. Zerknęłam
na moje nadgarstki. Na lewym tatuaż „Stay”, a na prawym „Strong”. Wracając do
rzeczywistości, napotkałam zagubione dwa i pół roku temu łzy. Odrzuciłam je w
dal, odłożyłam pamiętnik i poszłam do garderoby.
Wyjęłam krótkie,błękitne spodenki i szarą koszulkę na grubych ramiączkach z napisem „HATERS”. Chyba
jednak wysoka temperatura ze mną wygrywa. Poprawiłam odrobinę makijaż i zeszłam
do kuchni, gdzie mama stała przy kuchence. W całym domu pachniało curry. Ryż z
tą przyprawą i kurczakiem w wydaniu mojej mamy to po prostu niebo w gębie.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i zapytałam:
- Z jakiej okazji
robisz moje ulubione danie?
- W końcu mamy dzisiaj
gościa.
- Wiem, wiem. Tylko
proszę cię, nie przepytuj go, będzie się czuł nieswojo. Właśnie! Ja mam
siedzieć z wami czy wolisz go poznać w cztery oczy?
Zaśmiałam się. Moja
mama będzie rozmawiała z Justinem Bieberem. Pewnie, gdyby jej to ktoś
powiedział miesiąc temu, to by nie uwierzyła.
- Zostań z nami – zobaczyłam
światełko w jej oczach. – Może razem coś zdziałamy, hm?
- Mamo, błagam. Wiesz,
że nie potrzebuję pomocy, ja dam sobie radę sama – powiedziałam stanowczo.
- Jesteś uparta jak
osioł, Bello.
Wyjęłam telefon z
tylnej kieszeni spodni i zobaczyłam jedną nieprzeczytaną wiadomość.
Ryan: Możemy pogadać? Jestem w skateparku.
Szybko odpisałam, że za
pięć minut będę i mówiąc mamie, że wychodzę na chwile, włożyłam na stopy szare
trampki.
*****
Dopiero
kiedy zobaczyłam Ryana, siedzącego na ławce z papierosem w ręku, zaczęłam się
martwić. Od kiedy on pali? Podeszłam do niego powoli.
-
Cieszę się, że przyszłaś – uśmiechnął się patrząc mi w oczy i wypuścił dym z
ust.
-
Czemu palisz? – zapytałam wprost.
Nie będę ukrywać, że mnie to bardzo zdziwiło.
Nigdy go nie widziałam z fajkami, nie pił, nie brał narkotyków.
- Spoko, królewno. To
tylko jeden, Brad mi go dał.
Przełknęłam
głośno ślinę. Mam nadzieję.
- O czym chciałeś
pogadać, Ryan? – spytałam.
- Bells... Kim jest dla
ciebie ten chłopak, który wczoraj u ciebie był? Co z nim robiłaś? Podoba ci
się? – obrzucił mnie pytaniami. On myśli,
że ma prawo mnie kontrolować?
- To znajomy Maggie.
Oglądaliśmy film. Nie, nie podoba mi się – odpowiedziałam, wzdychając. Chociaż właściwie jest całkiem przystojny.
- Więc skoro to znajomy
Maggie, to czemu spotkał się z tobą?
- Ryan, błagam cię. To
Justin Bieber, Maggie sądziła, że będę chciała z nim zaśpiewać albo coś
podobnego i że się wybije, a wiesz, że ja lubię robić wszystko sama. Nie martw
się, to nikt taki.
- Czyli rozumiem, że
wszystko mu wczoraj wyjaśniłaś i nie zobaczycie się więcej? – uniósł brwi do
góry i zaciągnął się papierosem.
- Ryan, nie przesadzaj,
okej? Mam prawo się widywać z kim tylko chcę.
- Nie. Albo będziesz
się ze mną i nie będziesz się zadawała z żadnym innym chłopakiem, albo leć
sobie do tego Biebera – powiedział, wyciągając z kieszeni szlugi.
- Okłamuj mnie dalej, a
na pewno zostanę tu i będę patrzyła jak palisz – nasza rozmowa nie szła w
dobrym kierunku.
- Jak ci coś nie
pasuje, to mnie zostaw. Proste.
- To pa, Ryan –
uśmiechnęłam się złośliwie i pewnym krokiem wróciłam do swojego domu.
*****
Przymknęłam oczy, nie
dając wylecieć łzom złości. Nie wiem co się stało z Ryanem, nigdy, przenigdy
się tak nie zachowywał. Naprawdę nie mam pojęcia, co mu odbiło. Uśmiechnęłam
się i otworzyłam drzwi od mojego mieszkania.
Justin
Siedziałem przy stole w
kuchni Belli, czekając aż jej mama przyniesie mi obiad. Trzy razy powiedziałem,
że już jadłem ale ona nalegała, żeby nałożyć mi choć odrobinę. Chyba nie
przyjęłaby odmowy. Bella poszła do łazienki, w której siedziała już dwadzieścia
minut, nie wiem, co dziewczyny tyle robią.
Kiedy wróciła, posiłek
był już na talerzach, mama Belli nalewała właśnie soku do dzbanka. Bella nie miała
na sobie ani grama makijażu i wyglądała wspaniale. Miała piękną cerę i cudowne,
długie, czarne rzęsy. Jej brązowe oczy były podpuchnięte i zaczerwienione. Płakała?
- Przepraszam, że tak
długo – uśmiechnęła się i usiadła obok mnie przy stole.
Po posiłku, w trakcie
którego jej mama dużo pytała o moje życie, Bella poszła do swojego pokoju, bo
kiedy jedliśmy jej telefon dzwonił chyba ze dwanaście razy, a ja i jej mama do
salonu.
Bella
- Czego chcesz? –
warknęłam do telefonu.
- Bella, proszę
spotkajmy się. Błagam, muszę z tobą porozmawiać – powiedział cicho Ryan.
- Nie będę z tobą
gadać, nie mamy o czym.
- Bells, księżniczko,
proszę, to dla mnie naprawdę ważne.
- Teraz jestem zajęta.
O osiemnastej w parku?
- W porządku.
Rozłączyłam się i
poprawiając włosy, poszłam do garderoby. Muszę się przebrać, wyglądam zbyt zwyczajnie.
Ryanowi na mój widok musi opaść szczęka.
Chyba po półgodzinie
przebierania się, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Przeszkadzam? –
zapytał Justin, kiedy mu otworzyłam.
- Nie, właśnie szukam
ubrań. Zapraszam.
- Mogę ci pomóc.
- Muszę wyglądać
zajebiście seksownie, ale nie dziwkowato – zaśmiałam się. – Bo wiesz mogłabym
włożyć spódniczkę, nie zakrywającą tyłka i koszulkę odkrywającą cycki, ale to
nie w moim stylu.
- Żaden problem –
uśmiechnął się szaleńczo i zanurkował między moimi pułkami i wieszakami.
Po chwili pokazał mi
króciutkie, czarne spodenki i dżinsowy bralet oraz czarne szpilki. Oniemiałam. Od
kiedy mężczyźni mają taki gust? Przebrałam się w łazience, maznęłam rzęsy
tuszem, a usta pomalowałam krwistoczerwoną szminką. Uśmiechnęłam się do swojego
odbicia i wyszłam z pokoju.
- Wow, wyglądasz
olśniewająco – powiedział Justin.
- Dziękuję. Może
pójdziesz za mną do parku? Muszę się odgryźć na Ryanie.
- Jeśli jesteś pewna,
że tego chcesz to z chęcią – uśmiechnął się łobuzersko i ruszył za mną do
drzwi.
......................................................................................................
Przepraszam, że znowu mnie nie było ponad miesiąc, ale byłam na wycieczce w Hiszpanii i troche mi to zawaliło plany co do rozdziału, poza tym pewnie sami wiecie - koniec roku, starania o najlepsze oceny itd. dużo nauki jeszcze przede mną bo trzy sprawdziany w przyszłym tygodniu.
Ale rozdział jest dłuższy niż poprzednie, mam nadzieję, że to Wam trochę wynagrodzi moją nieobecność.
KAŻDEGO PROSZĘ O KOMENTARZ, to dla mnie naprawdę ważne. :* buziaki <3
SUPER !!!! CZEKAM NA NEXT !!!
OdpowiedzUsuńświetny :) czekam na nn
OdpowiedzUsuńBella jednak ma CHARAKTEREK :D Nie rozumiem Ryana... o co temu kolesiowi chodzi? Fajnie, że Bella nie jest taka zależna od facetów i rozsądna :)
OdpowiedzUsuńW tedy wszystko jest dość mało przewidywalne ;)
Do następnego i zapraszam do mnie :* ♥
among-the-people.blogspot,com
PS. Przecudny ten twój szablonik *-*
Cudny:*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Kiedy nn? :)
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie <3 czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńjej, to opowiadanie jest boskie ! *,* Czekam na nn !! :D / @swagonyou9469
OdpowiedzUsuń