5 października 2013

Rozdział 2. "Niestety, ale z twojej dzisiejszej randki nici."

- Bells, nie gniewaj się na mnie już, dobrze? – uśmiechnęła się do mnie Maggie, wchodząc do mojego pokoju.
- Dobra, Mag, po prostu zapomnijmy o tym, okej? – przytuliłam ją, a potem usiadłam na parapecie, gdzie słońce grzało mi plecy.
- Ee, no jasne – zachichotała nerwowo.
Nie chciało mi się dociekać, co jeszcze wykombinowała. Po chwili przyszedł do nas Max, który już od dłuższego czasu podobał się mojej przyjaciółce. Oczywiście on o tym nie wiedział, bo w końcu, po co wyznawać ludziom uczucia. Ona doskonale znała moją opinię. Niby wiem, że Maggie jest odrobinę nieśmiała, ale już nie przesadzajmy.  Z resztą, sądzę, że on też coś do niej czuje. Ale nie będę ich swatała, nie wyjdzie im jeszcze i będzie na mnie. Myślę że sami sobie doskonale poradzą. Max siedział obok Mag, a ona patrzyła na niego i śmiała się z jego żartów.
- Jakie lody chcecie? – zapytałam, otwierając drzwi mojego pokoju, z zamiarem pójścia do kuchni.
- Waniliowe – powiedzieli równocześnie i uśmiechnęli się, a Mag zarumieniła i założyła kosmyk włosów za ucho.
Poszłam na dół i wzięłam z zamrażarki pudełko lodów. Nałożyłam po trochę do trzech salaterek i wróciłam. Kiedy stałam pod moim pokojem, słyszałam jak Max pyta Mag, czy pójdzie z nim jutro o szesnastej do kina. A ona się zgodziła! Uśmiechnęłam się pod nosem i udając, że niczego nie wiem, weszłam. Podałam im jedzenie i usiadłam na wcześniejszym miejscu.
- Maggie, nie chciałabyś pójść ze mną jutro koło piętnastej – szesnastej do galerii? – zapytałam.
Dziewczyna się zaczerwieniła.
- A nie lepiej po jutrze? – zaproponowała.
- Czemu? – drążyłam. Chciałam usłyszeć z jej ust, że wychodzi z Maxem.
- To może, ja już pójdę – powiedział mój brat i wyszedł, posyłając Mag ostatni uśmiech, który ona oczywiście odwzajemniła.
Uniosłam kąciki ust i spojrzałam z wyczekiwaniem na przyjaciółkę. Kiedy upewniła się, że Max jej nie usłyszy, krzyknęła:
- Idę z Maxem do kina!
Przytuliłam ją i uśmiechnęłam się.
- O 14 będę u ciebie. Zrobię cię na bóstwo. Mój brat oszaleje na twoim punkcie!
- Mam nadzieję, dziękuję Bells.

Wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem. Woda z włosów ściekała mi po plecach, ale niezbyt się tym przejęłam. Jedynie odrobinę je wytarłam. Nałożyłam na dłoń krem i wsmarowałam w ciało. Psiknęłam się mgiełką o zapachu malin, a następnie włożyłam bieliznę oraz zieloną koszulkę z dekoltem w serek i ciemne leginsy. Zeszłam do kuchni i zrobiłam dwie porcje tostów z serem i szynką. Dla mnie i Maxa. Zapukałam do drzwi jego pokoju, otworzyłam i zobaczyłam jak leży przykryty kołdrą po nos.
- Co jest, Max? - zapytałam.
- Ziiimno mi.
- Boże, Max, ty jesteś chory!
Poszłam po termometr i tabletki przeciwbólowe, bo jak się dowiedziałam, mojego brata boli głowa. Miał 37,9 stopnia gorączki.
- No, kochany. Przeziębiłeś się. Niestety, ale z twojej dzisiejszej randki nici. Nie bój się, załatwię wszystko z Maggie. - powiedziałam, robiąc smutną minę. Oczywiście tylko dla niepoznaki, bo w głowie miałam już milion pomysłów na dzisiejszy Wielki Dzień Mag i Maxa. - Leż w łóżku, zaraz przyniosę ci herbatę.

- Hej Bells! - przytuliła mnie Maggie w drzwiach swojego domu.
- Cześć skarbie, słuchaj twoje i Maxa plany sie trochę zmieniły, dowiesz się jak przyjdziesz do mnie, okej? To niespodzianka.
- Jeju, ale coś się stało? - zapytała zmartwiona.
- Jest w porządku, kochana.
Uśmiechnęła się, wzięła z kuchni dwie szklanki i sok i poszłyśmy do jej garderoby. Po spędzonych tam piętnastu minutach, uznałyśmy wspólnie, że Maggie włoży kolorową wzorzystą spódniczkę i białą koszulkę i czarne szpilki. Powiedziała, że ja też powinnam się przebrać, bo ma dla mnie niespodziankę. Jej niespodzianki są nieprzewidywalne. Ubrałam więc wyjątkowo jaskrawą sukienkę, do której mimo pozorów pasowały białe trampki, które na sobie miałam. Zostało nam jeszcze około trzydziestu minut do wyjścia. Nakręciłam jej delikatnie włosy, pomalowałam i była gotowa. Ja nie dałam się jej dotknąć. Moje włosy dopiero co odżyły, nie będę ich niszczyć. Pozwoliłam jej jedynie zrobić mi delikatny makijaż.
- Bella, powiem ci coś, ale pod warunkiem, że nie bedziesz się na mnie gniewać - zaczęła nieśmiało Mag, kiedy wyszłyśmy z jej domu. Kiwnęłam zachęcająco głową, żeby kontynuowała. - Otóż ty też masz dzisiaj randkę.
Spojrzałam na nią, zabijającym wzrokiem.
- Niespodzianka... - spróbowała się uśmiechnąć, ale widząc moje niezadowolenie, wyszedł jej grymas.
- Słucham?! Maggie, wczoraj ta sprawa z Bieberem, dzisiaj mnie z kimś umówiłaś! Grabisz sobie Mag, grabisz. Kto to? - zapytałam wkurzona.
Jak ona może? Mnie, swojej przyjaciółce. Ja bym jej nie wywinęła takiego numeru. Przecież mogła normalnie powiedzieć, że chce, żebym ja też się z kimś umówiła. Na pewno ktoś by się znalazł, a tak, to nawet nie wiem o kogo chodzi.
- No, jak ci powiem, to nie będzie niespodzianki...
- Maggie, powiedz, słońce - poprosiłam uroczo.
- Nie i koniec tematu.
Westchnęłam, ale znałam ją już na tyle długo, żeby wiedzieć, że niczego już z niej nie wyduszę. Co ta moja Mag wymyśliła? Wczoraj akcja z Bieberem, dzisiaj jakaś tajemnicza randka. Co ona sobie wyobraża. Chociaż muszę przyznać, że właściwie, cieszy mnie fakt, że nie będę sama siedziała w domu, kiedy moja przyjaciółka i brat będą oglądać sobie film w jego pokoju, bo właśnie to im na dzisiaj zaplanowałam. Tylko mam nadzieję, że nie umówiła mnie z jakimś grzecznym chłopczykiem, z idealnymi ocenami, zagwarantowanymi studiami na Harvardzie i planami na najbliższe trzydzieści lat.
Kiedy dochodziłyśmy do mojego domu, zauważyłam czarne, chyba sportowe auto zaparkowane na moim podjeździe. Nie znam się, ale to chyba Land Rover. Byłam wyjątkowo zaskoczona. Czyżby mój ojczym przyjechał z kimś z pracy? Miał wrócić dopiero wieczorem, jak zawsze z resztą.
Włożyłam klucz do zamka, ale nie mogłam go przekręcić. Otworzyłam drzwi i krzyknęłam: "Tato, mówiłam ci, zamykaj dom!".
- Bells, twój tata czasami nie wraca później? - zapytała Maggie.
- No niby tak, ale jak wytłumaczysz to auto? - odpowiedziałam, zastanawiając się, czy to rzeczywiście ojca.
- To auto twojej dzisiejszej randki... - wyznała nieśmiało.
- Słucham...? - zaczęłam i już chciałam kolejny raz tego dnia wrzeszczeć na Mag, kiedy przerwał mi pewien wyjątkowo delikatny głos.
- Witaj Bello. Miło cię znowu widzieć. Pięknie wyglądasz - powiedział Justin Bieber, który nie wiadomo jakim cudem znalazł się w moim domu.
____
pampampam. Chciałam żeby wyszło dobrze, ale chyba nie koniecznie tak własnie jest. Nie mam weny, a powinnam, bo jest dość późno, ale jakoś nie wychodzi. wybaczcie, postaram sie, żeby nastepny był jak najlepszy <3
coś słabo u Was z komentarzami, więc może to Was zmotywuje:
4 komentarze = 3 rodział ;** 

Do następnego kochani ;* 

7 komentarzy: