9 listopada 2013

Rozdział 3. "Justin mnie śledzi."

- CO TY ROBISZ W MOIM DOMU? - zapytałam Justina, podnosząc ton głosu, ale starałam się być uprzejma. Chociaż, tak właściwie, to skąd on mógł się tu wziąć? Może się włamał, a ja jestem dla niego taka miła.
- Twoja przyjaciółka mnie tu zaprosiła.
- Jak tu wszedłeś?
- Twój brat mnie wpuścił. Chyba nie jesteś zła, że do ciebie wpadłem? - spytał, jakby nigdy nic.
- Nie, wcale. Wybacz na chwilkę - powiedziałam, uśmiechając się sztucznie i odwracając przodem do Mag. - Idziemy na zewnątrz - szepnęłam. - Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam tak głośno, że Justin pewnie też usłyszał.
- No, nie chciałam iść tak sama z Maxem do kina...
- Dlatego zaprosiłaś Justina? BIEBERA! Na pewno bylibyśmy niezauważalni w kinie. Poza tym, Max jest chory i właśnie z tego powodu, jesteśmy u mnie.
Maggie zawsze miała dziwne pomysły. Kiedyś, jak byłyśmy małe i byłyśmy u jej babci, chciała iść na basen, ale nikt nie chciał jej tam zabrać. Wzięła więc ogrodowego węża i po prostu zaczęła lać wodę w swoim pokoju, przebrała się w strój kąpielowy, ja z resztą też i zaczęłyśmy "pływać" na głębokości trzech centymetrów wody. Tego co teraz zrobiła jednak się po niej nie spodziewałam.
- Jeju, co z nim jest? - zaniepokoiła się moja przyjaciółka.
- Spokojnie, to tylko przeziębienie. Będziecie sobie u niego siedzieć, oglądać filmy na dvd i jeść niezdrowe żarcie.
- Jesteś wspaniała! - przytuliła mnie. - To może ty i Jus się do nas dołączycie? - zaproponowała.
"Jus"? To ona już się z nim zaprzyjaźniła? Co się z nią dzieje? Nigdy nie była aż tak... "szalona".
- Słuchaj, bo powiem to tylko raz. Może zostać, ale jedynie dlatego, że może coś zdziałać z moją karierą muzyczną, jasne? Dalej go nie lubię - powiedziałam, kończąc temat. Mag coś tam jeszcze bełkotała pod nosem, ale nie nadstawiłam ucha i weszłam do środka.
- Maggie, wiesz gdzie jest pokój Maxa, zaraz wam wszystko przyniosę i macie się stamtąd nie ruszać. Justin, zapraszam do salonu, rozgość się, za moment do ciebie dołączę - mówiłam przesłodzonym, przemiłym, ale nie znoszącym sprzeciwu, głosem.
~*~
Usiadłam na kanapie w obok mojego gościa. Wzięłam do ręki pilota i włączyłam tv.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam zapatrzona w ekran.
- Nie, dzięki. Co u ciebie?
- Dobrze - mruknęłam, włączając MTV i poszłam do kuchni po sok pomarańczowy, dwie szklanki i ciastka. Nalałam picia i postawiłam przede mną i Justinem. - Częstuj się - powiedziałam, otwierając słodycze.
Słysząc pierwsze słowa piosenki "Red", odruchowo zaczęłam śpiewać pod nosem. To u mnie zupełnie naturalne. Od kiedy tylko pamiętam, nuciłam pod nosem wszystko co słyszałam, czasem wystukiwałam też rytm na kolach.
- Pięknie śpiewasz, Bello - powiedział Justin. - Po prostu fantastycznie.
- Dzięki. Czemu właściwie do mnie przyszedłeś? Znaczy, wiem, że Mag cię zaprosiła, ale co cię skłoniło, żebyś rzeczywiście się z nią czy ze mną spotkał?
- Bello, śpiewasz wspaniale! Rzadko spotyka się taki talent, naprawdę chciałbym żebyś coś ze mną kiedyś nagrała. Pomyśl o tym proszę. Jestem w tracie pisania i obróbki muzyki na nową płytę.
- Ale ja nie chcę być znana dzięki tobie. Chce sama coś osiągnąć.
- Ja też zostałem odkryty! To nic złego...
- Ciebie odkrył twój nieznany, wówczas, menadżer, jeśli mnie odkryłbyś ty, było by to nie fair. Miałabym łatwiej.
- To co? Każdemu ktoś musi pomóc - uśmiechnął się. Miał naprawdę piękny uśmiech. Taki szczery.
- Ja sobie poradzę sama... - szepnęłam, chyba sama nie do końca w to wierząc.
- Bello, mylisz się...
- Nie mów do mnie Bello, wszystko, tylko nie zwracaj się do mnie w ten sposób - przerwałam mu.
- Przepraszam - odpowiedział skruszony. - Masz ładną sukienkę.
Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Mag wiedziała, że się z nim spotkam i kazała mi włożyć najbardziej obcisłą i najwięcej odkrywającą sukienkę w jej szafie. Cóż poradzić, nie powiem, że spotkało mnie to pierwszy raz.
- Nieźle zmieniasz temat, ale nie podlizuj się, nie pomoże ci to.
~*~
- Robisz coś jutro? - zapytał Justin, wychodząc z mojego domu.
- Nie wiem, może. 
- Jak się zdecydujesz, napisz - poprosił, uśmiechając się i zamykając za sobą drzwi. 
Uniosłam kąciki ust, po niespodziewanie miłym dniu. Było zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażałam, kiedy zobaczyłam Justina w moim domu. Myślałam, że będę siedziała po jednej stronie kanapy, a on po drugiej, że będzie panowała niezręczna cisza. A tym czasem było przyjemnie, Justin jest zabawny i miły. Nie wiem nawet, czemu wcześniej myślałam o nim inaczej. Wzięłam z kuchni banana i poszłam do swojego pokoju, po drodze zaglądając do Maxa. I mój brat i Mag byli uśmiechnięci od ucha do ucha, to chyba dobry znak. Wiedziałam, że kiedyś będą razem. Może i tak oficjalnie nie są, ale ja wiem lepiej. Będzie z nich świetna para.
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Tylko gdzie on może być... Na łóżku - nie ma, na biurku - nie ma, na parapecie - nie ma. Znalazłam go, kiedy przestał dzwonić, leżącego na blacie w łazience.
- Hej, Ryan. Przepraszam, że nie odebrałam, ale nie mogłam znaleźć telefonu. Co u ciebie? - zapytałam, kiedy odebrał.
- W porządku, nic się nie stało. Co robisz?
- To zależy z jakiego powodu pytasz - powiedziałam, rozpuszczając, moje spięte w kok, włosy.
- Mogę do ciebie wpaść? Może pójdziemy do parku?
- Jasne! Za ile będziesz?
- Otwórz mi drzwi ślicznotko. - powiedział i rozłączył się.
Zbiegłam na dół ze szczotką w dłoni. Ryan to mój najlepszy przyjaciel. Znamy się jedynie 3 lata, ale wie o mnie prawie tylko co Mag. Chociaż oczywiście są sprawy, o których wie tylko Maggie, a o których wie tylko Ryan. Poznałam go na imprezie u Nicol. Moje byłej "przyjaciółki". No, ale to inna sprawa.
Ryan przytulił mnie na powitanie, a ja cmoknęłam go w policzek. W ręku trzymał swoją deskorolkę. To jego pasja. Nie rusza się bez niej z domu.
- Wyglądasz oszałamiająco - uśmiechnął się, mierząc mnie wzrokiem.
- Dzięki - odwzajemniłam uśmiech, a na moje policzki niepostrzeżenie wkradł się delikatny rumieniec. - Wejdź, ja za moment przyjdę, tylko się przebiorę.
- Nie musisz Bells, naprawdę.
Zaśmiałam się i poszłam z nim do kuchni, pozostając we wcześniejszym stroju. Chyba pożyczę na dłużej tę sukienkę od Maggie.
- Rozumiem, że będziesz jeździł. Z chęcią popatrzę - powiedziałam. Uwielbiam, kiedy ktoś robi to, co kocha. Uwielbiam na to patrzeć. Uwielbiam też to robić.
- Super, nauczyłem się w końcu inward heelflipa.
- Świetnie!
Wzięłam torebkę, do której włożyłam telefon i błyszczyk, i poszliśmy do parku.
Siedziałam na ławce, patrząc jak Ryan popisuje się jazdą na desce, kiedy ktoś nagle zakrył mi oczy od tyłu.
- Maggie? Max? - zapytałam, chociaż nie sądziłam, że to któreś z nich.
- Nie - wyszeptał mi do ucha Justin.
Justin? Czy on mnie śledzi? To jest karalne? Mogę się ubiegać o zakaz zbliżania?
- Bieber, co ty tu robisz?!
- Nie tak głośno! - zakrył palcem usta. - To już nie można sobie przyjść pojeździć? - wskazał ręką na swoja deskorolkę.
Dobrze, może to i brzmi logicznie, ale ja i tak sądzę, że mnie śledzi.
- A ty co tu robisz, Bello?
- Nie mów do mnie Bello. Przyszłam z przyjacielem.
- Który to?
- Widzisz tego bruneta z dredami, który tak świetnie jeździ? To ten - uśmiechnęłam się na myśl o Ryanie.
- Jeździ... nieźle - uznał Bieber, również unosząc kąciki ust, ale chyba z innego powodu.
Kiedy Justina nie ma obok mnie, na same wspomnienie jego imienia, krzywię się i przewracam teatralnie oczami, bo go po prostu nie lubię. W momencie, gdy jest ze mną, cała moja "nienawiść" ulatuje. Może to jakiś taki jego urok osobisty...
- Wiem. Pokaż co ty umiesz - powiedziałam prowokująco.
Odjechał z stronę ramp, a ja wyjęłam telefon i napisałam SMS do Mag "Justin mnie śledzi. Czy to normalne?". Odłożyłam komórkę i zaczęłam szukać wzrokiem Ryana. Nie widziałam go, więc wstałam i nagle poczułam, że coś uderza w mój prawy bok. Upadłam.
- Bella! Jezu, przepraszam! Nic ci nie jest? - zapytał Justin klękając przy mnie.
Zdezorientowana z pozycji leżącej, przy pomocy szatyna, podniosłam się do siedzącej. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam leżącą obok deskę Justina i biegnącego w moją stronę Ryana. Justin mnie potrącił? Czemu Ryan tu biegnie?
- Bello, coś cię boli? Zrobiłem ci coś? Przepraszam, to był wypadek. Siedziałaś na ławce, nie wiedziałem, że wstaniesz, nie chciałem... - tłumaczył się.
- Co ty jej zrobiłeś?! - krzyknął rozwścieczony Ryan, przerywając Justinowi.
- Nic mi nie zrobił - powiedziałam.
- Przecież widziałem! - zawołał brunet.
- To był wypadek! Nic się nie stało! - odpowiedział szatyn.
- Uspokójcie się! - krzyknęłam.
Ryan nigdy nie był taki nerwowy. Nie wiem co mu odbiło. Przecież nic się nie stało. Upadłam, to tyle. Mój przyjaciel zawsze było opanowany i spokojny, a tu nagle zupełnie bez powodu krzyczy na Justina.
- Ryan idź usiąść, nic mi nie jest - powiedziałam tonem, nieznoszącym sprzeciwu. Zawsze wszyscy mnie wtedy słuchają. - Justin, pomożesz mi wstać?
Podniósł mnie i spojrzał w oczy.
- Nic ci nie jest, Bello?
- Wszystko w porządku, dziekuję.
~*~
- Ryan co to miało być? - zapytałam w drodze do domu.
- Przepraszam, po prostu bałem się, że coś stało się mojej królewnie - powiedział. Królewnie? A od kiedy on mnie tak nazywa? Coś przegapiłam?
- Tylko upadłam, spokojnie. Przecież jak jeździsz, to lądujesz na tyłku milion razy, zanim się wszystkiego perfekcyjnie nauczysz.
- Wiem, przepraszam. Możemy skończyć ten temat?
- Okej, nic się nie stało.
Uśmiechnęłam się i weszłam do domu Ryana, krzycząc "dzień dobry", do jego mamy. Jednak Ryan powiedział, że jego rodzicielka jest na zakupach. Poszłam do jego pokoju i usiadłam na kanapie. Czekając, aż dołączy do mnie z obiecanym plasterkiem na zdarty łokieć, włączyłam muzykę. Od kiedy on słucha jakiś miłosnych ballad? Z resztą nieważne, to moje klimaty.
Ryan przyszedł i usiadł obok mnie.
- Pokaż łokieć, królewno.
Obróciłam rękę, tak, żeby mógł mi nakleić opatrunek. Chociaż według mnie, to nie było nic takiego, zwykłe zadrapanie.
- Dziękuję - powiedziałam i przytuliłam go.
On jednak nie chciał puścić. Odsunął się ode mnie o jakieś pięć milimetrów i spojrzał głęboko w oczy i nawet nie zdążyłam się zorientować kiedy mnie całował. Szybko się odsunęłam, bełkocząc:
- Ja-aa chyba powin-nnnam już pójść.
Wstałam szybko z sofy i biorąc torebkę, wybiegłam z pokoju.
_____________________________
I jak Wam się podoba? Bells w pewien sposób się dogaduje z Justinem. Ryan całuję Bellę, która ucieka. Co Wy na to? Mam szczerą nadzieję, że jest dobrze.
To jeden z moich najdłuższych rozdziałów xd hehs no.
Wybaczcie, ze tyle musieliście czekać, ale wena uciekła :cc Ktoś zna sposób na jej przywrócenie? <3
Kiczę na Wasze szczere komentarze.
6 komentarzy = 4 rozdział ;* 
Buziaki, do następnego! ;*
PS postać Ryana pojawiła się w zakładce 'Bohaterowie.' ;*





8 komentarzy:

  1. Wikiii jak Ty piszesz takie piękne rozdziały? ;* :c
    Karolcia

    OdpowiedzUsuń
  2. Wikuśka<3 cudowny .. kckckckckckckc<33// nat:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. hehs. po pierwsze, kochana, nie musisz się podpisywać, skoro komentujesz z konta, a po drugie dodałaś dwa komentarze, jeden bez jakiejkolwiek opinii, wiec się nie liczy ;* KC Natis :*

      Usuń
  4. Cudnie. Wciągające, uwielbiam to, a wygląd bloga niesamowity! Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń